Rocznica, którą będziemy pamiętać !!! – spływ Krutynią czerwiec 2010r.

Wyjazd planowaliśmy od Świąt Bożego Narodzenia, nawet prezenty świąteczne były pod kątem planowanej na 2010r. wyprawy. Marcin zaprojektował nam koszulki promujące Kowary i Krutynię. Wszystko wydawało się zapięte na ostatni guzik... ale tak się tylko wydawało - niestety. Do Stanicy PTTK w Sorkwitach dojechaliśmy bez niespodzianek, przytulne pole namiotowe, mało gości, obsługa miła. Następnego dnia zwijamy namiot i pakujemy manele do kajaka. Tu pierwsze niespodzianki. Bagażu mamy tyle, że luki w dwóch kajakach, za Chiny Ludowe, nie pomieściłyby tego. Ot mamy i pierwszą porażkę, z części rzeczy trzeba zrezygnować. Po dawce emocji w końcu udaje się nam jakoś  zapakować. Wypływamy z Sorkwit przy drobnym deszczyku, ale pełni humoru. Następny nocleg w Stanicy Wodnej PTTK w Babiętach. Na szlaku cisza i spokój, delektujemy się pięknem przyrody. To, co będziemy na pewno pamiętać z tego wypadu kajakowego, nastąpiło trzeciego dnia. Na trasie Babięta – Spychowo gubię wszystkie dokumenty, pieniądze i kluczyki od samochodu, który pozostał na parkingu przy Stanicy w Sorkwitach. Kilka godzin poszukiwań  na trasie Spychowo – Wyspa Miłości na Jeziorze Zyzdrój Wielki nie przynoszą efektów. Zostajemy z dwuzłotówką w kieszeni. Dzięki personelowi Stanicy w Spychowie,  przez kilka dni  „spokojnie” czekamy na przesyłkę kurierską zawierającą pieniądze i zapasowe kluczyki. Nadgorliwość Adama, który wysyłał paczuszkę, przyczyniła się do dłuższego czekania niż „ustawa przewiduje”. W drodze powrotnej dostosowujemy się do rady policjanta ze Spychowa – „jechać tak, by nikomu nie rzucać się w oczy”.  Rada, można by rzec, złota, ale jak to zastosować przy Modusie, na którego dachu umieszczony został kajak długości przekraczającej 5m?! Ale, powiedzmy, że nie rzucaliśmy się w oczy, bo w końcu się udało!