Get Adobe Flash player

Rysy zdobyte – sierpień 2008

Pierwsza wyprawa w Tatry uświadomiła nam braki w wyposażeniu. Przez nią staliśmy się stałymi bywalcami sklepów ze sprzętem górskim. Od tej pory skończyły się problemy z pomysłem na prezenty urodzinowe, imieninowe czy świąteczne, ponieważ każdy dostawał jakiś element wyposażenia bądź ubioru. A osoby z początku sceptycznie nastawione (córka Ania) zaczęły samodzielne wyprawy w Tatry. Pokusa zdobycia Rysów była tak wielka, że zapomniałem o przebytej operacji usunięcia łękotek w jednym kolanie. Plan działania wyglądał następująco: zakwaterowanie na campingu w Starej Leśnej na Słowacji, zdobycie Krywania i Rysów, przeniesienie bazy na polską stronę (camping na Jaszczurówce w Zakopanym), zobaczenie ile tylko się da, w miarę możliwości. Po naszej stronie odwiedziliśmy ponownie Morskie Oko, gdzie podzieliliśmy się na dwie grupy i różnymi drogami poszliśmy do Doliny Pięciu Stawów. Ja i Ania udaliśmy się przez Szpiglasową Przełęcz a Gosia przez Świstówkę. Tyle chodzenia dało nam w kość, więc w ramach relaksu odwiedziliśmy Przełom Białki i leniuchowaliśmy nad Dunajcem w Sromowcach Niżnych (chyba to już będzie tradycja). Na moje urodziny Ania zaplanowała trasę: Kuźnice – Hala Kondratowa – Giewont – Czerwone Wierchy – Kasprowy Wierch (niektórzy zjechali kolejką a najmłodsza na piechotę na dół do Kuźnic). Dopiero na campingu po kilku toastach przyznałem się, że w kieszeni było na tyle dudków by ta trzecia osoba też zjechała kolejką.

Tatry Polskie, Słowackie i Pieniny – sierpień 2007

Hitem wyjazdu było : „Mama, jak się tu spuszcza wodę?!” (ktoś ukradł spłuczkę w wygódce z serduszkiem). Zaczęliśmy typowo jak wycieczka szkolna- od odwiedzenia najpopularniejszych miejsc, więc nie obyło się bez spływu Dunajcem czy wycieczki na Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami. Pogoda była w kratkę. Zaopatrzeni w przewodnik wybraliśmy się w Tatry Słowackie z zamiarem wejścia na Rysy. Oprócz swoich plecaków wnosiliśmy na górę 5kg worek koksu, tylko po to by dostać darmową herbatę w schronisku „Chata pod Rysami”. Niestety Rysów nie zdobyliśmy. Na Przełęczy pod Wagą pogoda załamała się, więc najrozsądniej było zawrócić. Nazajutrz ja z Gosią odpoczywałem w Sromowcach Niżnych nad Dunajcem, a Ania powędrowała na Trzy Korony. Pobyt urozmaiciliśmy wycieczką rowerową Przełomem Dunajca. W ostatni dzień zaklinaliśmy fontannę na rynku w Nowym Sączu i po raz pierwszy byliśmy na przepysznych lodach , w lodziarni Argasińskich.