Get Adobe Flash player

Dolina Pięciu Stawów Polskich – sieprień 2011

Do naszej stałej 3 osobowej ekipy dołącza Dominika (kuzynka). 11 sierpnia około godziny 8 rano 3 wielbłądy i jeden poganiacz ruszają do Doliny. Pogoda i widoki rekompensują zmęczenie po około 3 godzinnej wędrówce. Tego dnia odwiedzamy rodzinę świstaków i robimy mały rekonesans po Dolinie. Na drugi dzień znów tradycyjnie dzielimy się na 2 grupy. Ja z dziewczynami idę od Zawratu na Kozi Wierch, Gosia ma na nas czekać na Kozim. Przy wieczornym piwie dzielimy się wrażeniami i wychodzi szydło z worka – Dominika jest wykończona. Po burzliwych dyskusjach i sprawdzeniu pogody na następny dzień zapada decyzja: ja i Ania idziemy na Rysy, Gosia i Dominika odpoczywają. Jesteśmy na Rysach około godziny 11, widoki przepiękne – same chmury w koło. Wychodzi na to, że trzeba będzie wspiąć się jeszcze raz. Mimo, że tuż przed szczytem popsuła się pogoda jesteśmy zadowoleni z wyprawy i oczywiście zmęczeni. Ostatni dzień to krótkie wycieczki po okolicy. Ja z Anią idę na Świnicę a Gosia z Dominiką przez Świstówkę na Morskie Oko. Następnego dnia odstawiamy Dominikę do Zakopanego na pociąg a my przemieszczamy się na Słowację w Tatry Zachodnie.

Polowanie na krokusy – kwiecień 2011

Wiosna w Tatrach to hale porośnięte krokusami. Chcieliśmy zobaczyć to na własne oczy i móc się położyć na liliowym dywanie. Dlatego zarezerwowaliśmy nocleg u naszej Gaździny w Białce Tatrzańskiej i ruszyliśmy ponownie na tatrzańskie szlaki. Nasz pobyt zaczęliśmy nie od oglądania krokusów, ale od wizyty w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Na szlaku tylko fanatycy, nawet tacy w baletkach, spódnicy i rajstopkach, a w Dolinie przepięknie – stoki ośnieżone, stawy zamarznięte a śniegu dosłownie po jaja. Planowaliśmy przejść przez Szpiglasową Przełęcz do Morskiego Oka, ale widok schodzącej małej lawiny ostudził nasz zapał. Wieczorem tradycyjnie udaliśmy się na termy, a następnego dnia na krokusy do Doliny Chochołowskiej. Kolejny dzień to zobaczenie okolic Doliny Kościeliskiej. Tradycji stało się zadość, znów dzielimy się na dwie grupy i ja z Anią idę przez Ciemniaka na Ornak a Gosia prosto Doliną Kościeliską. Czekając na nas odwiedza jeszcze Smereczyński Staw, a my mamy okazję zobaczyć stado kozic. Wieczór to już standard – obiadokolacja u Gaździny i termy. Następny dzień to wyjazd i znów się powtórzę – standard: zahaczamy o Czorsztyn a potem jedziemy do Nowego Sącza na przepyszne lody.

Po drodze mu było wstąpił w Tatry – październik 2010

W drodze na Ukrainę (do Biłgoraja) wstąpiliśmy zobaczyć Tatry w jesiennej szacie i zrelaksować się w termach, w Bukowinie Tatrzańskiej. Noclegi i wyżywienie mieliśmy zaklepane u Gaździny w Białce Tatrzańskiej (ul. Pod Grapą 52). W dzień przyjazdu pojechaliśmy na Morskie Oko, na którym hitem były orzechówki czatujące na resztki jedzenia turystów. Po pysznej obiadokolacji pojechaliśmy zrelaksować się w Zbójnickim Bulgotniku (termy). Następnego dnia zwiedzaliśmy Dolinę Kościeliską przechodząc przez Jaskinię Mroźną oraz Wąwóz Kraków. Tatry jesienią również nas zauroczyły. Przemieszczając się dalej w kierunku Ukrainy wstąpiliśmy do Nowego Sącza na wcześniej już wspomniane pyszne lody, a jeszcze wcześniej pod Czorsztyn do Pani Małgosi po owcze sery, gruszkówkę i śliwowicę.